Tau Zero/Korytarze czasu – recenzja książki. Love Spaceship

popkulturowcy.pl 6 godzin temu

Raz na jakiś czas lubię sobie sięgnąć po książki rozgrywające się w kosmosie, mimo iż z fizyką mi nie po drodze. Nic jednak tak nie rozpala wyobraźni jak dalekie galaktyki, kolonizacja wszechświata i kosmiczne siły. A jednak tego, co otrzymałam w książce Tau Zero/Korytarze czasu, nie mogłam sobie wyobrazić…

Przede wszystkim, to wydanie w serii Wymiary Wydawnictwa Vesper to tak naprawdę dwie książki. Autorem obu jest Poul Anderson, obie książki wydano oryginalnie w latach 60. i obie łączy tematyka kosmosu i zaginania czasu. Tau Zero opowiada o grupie odkrywców, którzy wyruszają w kosmos w poszukiwaniu nowej planety do zasiedlenia. Ze względu na awarię silnika muszą jednak ciągle przyspieszać, przez co na Ziemi mijają eony, gdy dla nich mijają jedynie lata. Korytarze czasu z kolei opowiadają losy bohatera, który staje się pionkiem w wojnie czasowej rozłożonej na setki lat i podróżuje do innej epoki.

Nie przepadam za takim łączeniem książek, chyba iż w formie antologii, kiedy historii mamy jednak więcej. W przypadku tego wydania wyszła z tego wielka cegła, a połączenie obu książek adekwatnie ma większego znaczenia. Dlatego też pozwolę sobie obie części rozbić.

Fot. Wydawnictwo Vesper

Tau Zero w moim odczuciu jest historią ciekawą, ale zbudowaną na specyficznym kontraście. Cała historia to naprzemienne akapity wyjaśniające prędkość światła i działanie statku kosmicznego oraz…akapity o związkach romantycznych bohaterów, którzy co chwilę zmieniają partnerów. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie miałam skojarzenie z Love Island, bo postaci jest 50, zmian dużo i potem nie wiadomo już, kto z kim i dlaczego.

Ten styl jest bardzo mylący, bo zupełnie nie pasuje do całej kosmicznej otoczki. Niby czytamy ciągle o zagrożeniu z kosmosu i kompetencji pasażerów, ale ci zachowują się co najmniej nieadekwatnie. Te pokładowe przepychanki choćby jako tako wciągają, jednak nie tego chciałam i oczekiwałam.

Korytarze czasu z kolei bazują na ciekawym koncepcie, ale trochę się ciągną. Główny bohater na początku postępuje mało logicznie, ale od początku intryguje. Do tego przechodzi prawdziwą drogę postaci w innej epoce, staje się przywódcą i zmienia stoją mentalność. Unosi tę opowieść na swoich barkach.

Tu z kolei, odmiennie niż w Tau Zero, to postacie intrygują bardziej niż sama historia. Wojna czasowa gwałtownie przestała mnie interesować, a jej zagmatwane wątki i niejasne strony nie zdołały na nowo wzbudzić mojego zainteresowania. Może to kwestia innych oczekiwać, może obszerności tomu, a może po prostu zły moment.

Tau Zero/Korytarze czasu to interesujące opowieści zebrane w jednym, ładnie wydanym tomie. Mimo to mieszanka kosmosu i obyczajówki w moim odczuciu nie należy do zbyt udanych, a samą książkę czyta się raczej opornie. Czy sięgnę po więcej twórczości Poula Andersona? Wątpię, bo chociaż nie była to katorga, to nie zachęciło mnie to na przyszłość. Ot, intrygujący strzał i gatunkowy misz-masz, który trudno spotkać gdzie indziej.

Powyższy tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Vesper. Dziękujemy!

Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki/Wydawnictwo Vesper.

Idź do oryginalnego materiału