Niełatwo zdecydować jednym zamachem
Na wakacje letnie Kasia z mężem zawieźli dzieci na wieś, niedaleko ich miasta. Odwiedzali je co weekend, czasem jechała sama. Wieś była siedem kilometrów dalej, więc jeżeli Tomek pracował w weekend, Kasia mogła od razu po pracy w piątek wieczorem złapać autobus.
Może nie jeździłaby tak często, ale po pierwsze – tęskniła za dziećmi, a po drugie – ojciec był po udarze i chciała pomóc mamie z ogródkiem. W ten piątek też zamierzała od razu po pracy pojechać na wieś.
– Tomku, jadę dziś prosto do dzieci, więc zjedz coś bez mnie, wszystko jest w lodówce. A w niedzielę przyjedź po mnie, masz przecież wolne, dziwne, iż w sobotę musisz pracować…
– Totalny chaos w pracy – mruknął mąż. – Szef obiecał, iż zapłaci.
Kasia była główną księgową w biurze. W piętek spieszyła się, żeby skończyć raport, i przez ten pośpiech pewnie narobiła błędów, bo wysłała go mailem do przełożonych w województwie.
W sobotę po obiedzie zadzwonił szef, pan Zbigniew.
– Kasia, co ty tam nawywrabiałaś z tym raportem? Dzwonią z góry i robią mi awanturę. Natychmiast popraw, inaczej stracisz premię!
– Jestem na wsi, panie Zbigniewie, może jutro? I co ja adekwatnie… – przerwał jej.
– Nie obchodzi mnie, gdzie jesteś. Mówię: popraw! – wrzeszczał tak, iż stojąca obok matka wszystko słyszała.
– Dobrze, zaraz jadę.
– O rany, córeczko, kto tak krzyczy?
– Mój szef, Zbigniew. Pewnie coś namieszałam w raporcie, bo wczoraj się spieszyłam. No cóż, muszę jechać prosto do biura. Pilne, rozumiesz…
Pożegnała się z trzynastoletnim synem i dziesięcioletnią córką.
– No dobrze, dzieci, do zobaczenia za tydzień.
W mieście od razu poszła do biura, zadzwoniła na portiernię, żeby ochroniarze nie wpadali w panikę, włączyła komputer i zabrała się za raport. Kiedy dokładnie go przejrzała, w końcu znalazła dwa błędy – takie oczywiste, iż aż sama się zdziwiła.
– Jak mogłam je przeoczyć? Pewnie tam już się dziwią, takie rzeczy od razu w oczy rzucają… No cóż, przez ten pośpiech, żeby zdążyć na autobus.
Był już wieczór. Wysłała poprawiony raport, zamknęła biuro, przekazała pod ochronę i ruszyła do domu.
– Tomek pewnie zaraz wróci z pracy. Będzie zdziwiony, iż jestem w domu – myślała, idąc powoli ulicą. – Ciekawe, dawniej w weekendy nie pracował. I w ogóle ostatnio się zmienił. Telefon z rąk nie wypuszcza, jakiś zamyślony, czas