W strefie komfortu możemy się naprawdę rozwinąć

kulturaupodstaw.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: fot. Dawid Stube, na zdj. Zuzanna Czerniejewska-Stube


Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Przy okazji naszego pierwszego spotkania rozmawiałyśmy o twojej pracy w Teatrze Fredry, czyli można powiedzieć, iż byłyśmy wewnątrz tego, czym się zajmujesz. Natomiast teraz wychodzisz ze swoim doświadczeniem i umiejętnościami aktorskimi na zewnątrz, dlaczego?

Zuzanna Czerniejewska-Stube: jeżeli chodzi o wyjście ze swoim doświadczeniem szerzej niż na teatralne deski, to pomysł zaczął kiełkować w mojej głowie już jakiś czas temu, a dopingowała mnie w tym rodzina, a szczególnie szwagier, którego pozdrawiam.

Pomyślałam sobie, iż mnie samej, prywatnie, aktorstwo wiele dało we własnym rozwoju i kontaktach społecznych. Ułatwiło swobodną komunikację, pozwoliło odpuścić i dzięki temu zdjąć z barków ciężar myślenia o tym, jak mocno jesteśmy oceniani przez innych. Pomogło upewnić się we własnej wartości. Chciałam się tym spokojem podzielić, szczególnie z młodymi ludźmi, bo pamiętam, jak trudno było, będąc nastolatką.

K.K.-B.: Skąd w ogóle pomysł na to konkretne działanie? Czy jednym z katalizatorów były warsztaty aktorskie wokół poezji Wisławy Szymborskiej, które przeprowadziłaś kilka lat temu dla młodzieży we współpracy z Biblioteką Publiczną Miasta Gniezna?

Zuzanna Czerniejewska-Stube, fot. Dawid Stube

Z.Cz.-S.: Tak, zdecydowanie. Warsztaty, które prowadziłam dzięki zaproszeniu gnieźnieńskiej biblioteki, najpierw na temat poezji Wisławy Szymborskiej, a później wokół czytania performatywnego, otworzyły mi oczy na to, iż młodzi ludzie potrzebują nie tylko wiedzy, ale też kompetencji miękkich, takich jak kreatywność czy inteligencja emocjonalna. I iż w momencie, kiedy się z nimi pracuje w sposób niekonwencjonalny, to choćby najbardziej „oporni zawodnicy” rozwijają skrzydła nieskrępowanej wyobraźni i dziecięcej radości.

K.K.-B.: Jak wyglądają twoje warsztaty, czy jak to sama określasz – kurs aktorski, którego finałem nie będzie spektakl? I kim są osoby, które w nim uczestniczą?

Z.Cz.-S.: Mój kurs to trochę takie warsztaty ogólnorozwojowe. Spotykamy się co tydzień w Miejskim Ośrodku Kultury we wspaniałej żółtej sali, która jest jednocześnie salą sensoryczną, dodatkowo umożliwiającą nam pogłębioną pracę z ciałem.

Razem z uczestnikami szukamy w sobie różnych emocji, uczymy się nimi zarządzać, dużo rozmawiamy, robimy zadania fizyczne, często wczuwamy się w zwierzęta, tworzymy abstrakcyjne improwizacje. Dużo jest tu zabawy i radości, bo osoby, które przychodzą na warsztaty, to naprawdę otwarta i pomysłowa młodzież, a przestrzeń MOK-u jest idealna dla takiej szalonej grupy.

A tak adekwatnie dla dwóch grup, ponieważ zgłosiło się do mnie więcej chętnych, niż miałam pierwotnie w planie. Stanęło na tym, iż pierwsza, starsza grupa to „Rybki”, a druga – młodsza „Mróweczki”. W sumie są 23 dziewczyny i jeden chłopak w wieku 10–17 lat.

K.K-B.: Czy ten kurs skierowany jest do młodzieży, która swoją przyszłość wiąże z występami na scenie, czy nie tylko? Jakie korzyści może przynieść uczestniczkom i uczestnikom?

Z.Cz.-S.: Te warsztaty od samego początku nie były kierowane stricte do kandydatów do szkół teatralnych, bo póki co nikt się nie przyznał do planu zdawania, ale do młodzieży, która chciałaby popracować nad swoją ekspresją, poczuciem siebie względem innych czy zastosowaniem regulacji emocjonalnej w codziennym życiu. Chciałabym, żeby po moim kursie każdy był w stanie stanąć przed ludźmi bez tremy i z poczuciem:

„Mam tyle do zaoferowania i to jest OK, nie muszę nic udowadniać, bo to jaki jestem, jest w porządku”.

Tego właśnie uczę na warsztatach.

K.K.-B.: A gdybyś miała dać jakąś złotą radę zainteresowanym różnymi występami publicznymi, ale też pracą nad własnym charakterem, to jak by ona brzmiała?

Z.Cz.-S.: Po pierwsze, ludzie nie myślą o innych, tylko o sobie, więc nie warto tak bardzo przejmować się ich opinią, bo najczęściej nie figurujemy w ich myślach. Po drugie, im lepiej jesteś przygotowany, tym jesteś spokojniejszy. Po trzecie, wszystko jest tak, jak miało być; jeżeli się nie udało, to nie znaczy, iż jesteś do niczego. To znaczy, iż ktoś był lepszy. Ważne, żeby podchodzić do każdej próby z rzetelnością, tak by móc potem powiedzieć: zrobiłem lub zrobiłam tyle, ile mogłam, najwidoczniej nie mogłam więcej.

I najważniejsze, przynajmniej dla mnie: skończmy z gadaniem o wychodzeniu ze strefy komfortu, bo nie znam nikogo, kto by w niej był. Ja nie pamiętam, kiedy ostatnio w niej byłam, więc zamiast wychodzić ze strefy komfortu, wróćmy do niej: tylko w strefie komfortu możemy się naprawdę rozwinąć.

K.K.-B.: Czy dziś młodzi ludzie planujący swoją stricte aktorską karierę mają łatwiej niż w czasach, kiedy ty zaczynałaś?

Z.Cz.-S.: Wydaje mi się, iż planowanie swojej kariery aktorskiej to oksymoron, ponieważ ten zawód jest niesamowicie nieprzewidywalny. Jest jedno takie powiedzenie:

„Pycha kroczy przed upadkiem”

i to się do tego idealnie odnosi.

fot. Dawid Stube

Trzeba bardzo wiele razy przegrać, żeby w końcu trafić na zwycięski casting, wymaga to ogromnego samozaparcia i siły psychicznej. Na pewno nie jest to szybka droga do sławy i dużych pieniędzy. Mam takie poczucie, iż trzeba naprawdę kochać teatr, żeby móc to wykonywać na co dzień, bo to droga pełna trudności.

Myślę, iż młodzi ludzie, którzy chcą zostać aktorami, mają przed sobą duże zadanie: ciężkie, choć fascynujące studia, niepewną przyszłość i social media, które podkręcają tak bardzo obecną we współczesnym świecie rywalizację.

K.K.-B.: A jak tobie w tej chwili pomogło stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego i czy spodziewałaś się tego wyróżnienia?

Z.Cz.-S.: Po napisaniu projektu zapomniałam o nim, nie chciałam się rozczarować, więc wolałam założyć, iż nic z tego nie będzie. O tym, iż wygrałam, dowiedziałam się od wspomnianego wcześniej szwagra, który zobaczył moje nazwisko w internecie i zadzwonił z gratulacjami. Najpierw nie wiedziałam, o co mu chodzi (śmiech). Stypendium Marszałka to nagroda finansowa, którą przeznaczę na dalszy rozwój.

K.K.-B.: Podsumowując, część kursu już za nami, ale od września przewidziane są kolejne działania. Co to będzie?

fot. Dawid Stube

Z.Cz.-S.: Od września wracamy z zajęciami, które jeszcze przez chwilę odbywać się będą w MOK-u. W nowym roku szkolnym/sezonie artystycznym przygotowujemy się do czytania performatywnego, które jako rezultat pokazane zostanie w Bibliotece Publicznej Miasta Gniezna.

Mamy w planach zrobić pokaz od młodzieży dla młodzieży, w którym wszyscy poczują się częścią większej całości. Działania przewidziane są na październik, ale mamy czas do końca roku, więc w razie czego pozostało zapas czasowy. Dodatkowo chcemy wszystko zakończyć wystawą fotografii z warsztatów, które wykonał mój mąż Dawid Stube.

Idź do oryginalnego materiału