W tej rodzinie nie jesteś obecny

newsempire24.com 3 tygodni temu

– Ciebie tu nie ma! – głos Heleny dźwięczał wściekłością. – Rozumiesz? W tej rodzinie już nie istniejesz!

– Helu, uspokój się – spróbował wtrącić Zbigniew, ale żona go zagłuszyła.

– Cicho! Swoim milczeniem przez tyle lat dałeś jej do zrozumienia, iż wolno jej wszystko!

Agnieszka stała w progu salonu, trzymając podróżną torbę. Jej twarz była blada, wargi drżały, ale wzrok pozostał dumny.

– Dobrze, mamo. Jak każesz.

– Nie nazywaj mnie mamą! – wrzasnęła Helena. – Mam tylko jedną córkę i to nie ty!

Zbigniew ciężko opadł na fotel, zakrywając twarz dłońmi. Agnieszka spojrzała na ojca, czekając, iż wreszcie coś powie w jej obronie. ale mężczyzna milczał.

– Tato? – szepnęła cicho.

– Agusiu, może nie od razu tak ostro? – w końcu podniósł głowę Zbigniew. – Porozmawiajmy spokojnie.

– O czym? – Helena chwyciła ze stołu fotografię i cisnęła ją o podłogę. Szkło rozprysło się na drobne kawałki. – Ona okryła naszą rodzinę hańbą! Cały Kraków teraz pokazuje na nas palcami!

Agnieszka spojrzała na zbity obraz w ramie. To było ich wspólne zdjęcie z ubiegłego sylwestra – szczęśliwa rodzina, uśmiechnięte twarze. Teraz wydawało się okrutnym żartem.

– Mamo… Heleno Szymańska – poprawiła się Agnieszka – nie jestem winna temu, jak się potoczyło.

– Nie jesteś winna? – matka podeszła do córki. – Umawiasz się z żonatym mężczyzną! Niszczysz obcą rodzinę! A teraz jeszcze spodziewasz się z nim dziecka!

Agnieszka instynktownie przycisnęła dłoń do brzucha. Ciąża była jeszcze wczesna, ale wieść obiegła już ich całą dzielnicę.

– Kocham go – powiedziała cicho.

– Kochasz! – przedrzeźniała Helena. – Czterdziestoletniego faceta z trójką dzieci! I co w tobie takiego nadzwyczajnego, iż porzuci żonę?

Agnieszka zbladła jeszcze bardziej.

– On mnie kocha. Będziemy żyć razem.

– Gdzie? – zjadliwie spytała matka. – Tutaj? W moim domu? Myślisz, iż pozwolę ci przyprowadzić tu tego… tego…

– Helu, skończ – wtrącił się Zbigniew. – To przecież nasza córka.

– Nasza? – żona odwróciła się do męża. – Ja takich córek nie rodziłam! Wychowałam ją, wysłałam na studia, pomogłam znaleźć pracę. A ona co? Związała się z pierwszym lepszym!

Agnieszka postawiła torbę na podłodze.

– Krzysztof nie pierwszy lepszy. Znamy się ponad rok.

– Ach, ponad rok! – załamała ręce Helena. – A więc cały rok mnie okłamywałaś! Gadałaś, iż zostajesz po godzinach, a sama biegałaś do kochanka!

– Nie kłamałam, po prostu…

– Po prostu co? Ukrywałaś? To już jest kłamstwo!

Zbigniew podniósł się z fotela i podszedł do okna. Na zewnątrz mżył deszcz, niskie, szare chmury zwisały nad dachami sąsiednich kamienic.

– Agusiu – powiedział, nie odwracając się – a co ten Krzysztof mówi? Czy naprawdę się rozwodzi?

– Oczywiście, iż się rozwodzi – odparła Agnieszka. – Złożył już dokumenty w sądzie.

– Złożył dokumenty – powtórzyła Helena. – A rodzinę już rozwalił. Dzieci zostaną bez ojca.

– Nie było między nimi miłości – próbowała wyjaśnić Agnieszka. – Żyją jak sąsiedzi od dawna. Krzysztof twierdzi, iż ożenił się z rozsądku, nie z miłości.

– Oczywiście, iż tak twierdzi! – zaśmiała się matka. – Wszyscy żonaci tak mówią! Żony nie kochają, dzieci nie planowali, ożenili się z przym zmian sytuacji! A potem, gdy nabawią się z kochanką, wracają do rodziny!

– Krzysztof nie jest taki – uparcie powiedziała Agnieszka.

– Wszyscy tacy! – odcięła Helena. – Myślisz, ja życia nie znam? Ile takich historii słyszałam! Obiecują złote góry, a potem ulatniają się, gdy tylko dowiadują się o ciąży!

Agnieszka drgnęła.

– On wie o dziecku. I jest bardzo szczęśliwy.

– Szczęśliwy? To gdzie jest teraz? Czemu nie przyszedł z tobą? Nie broni swojej ukochanej?

– On… on jest w delegacji. Wróci za tydzień.

– Jak wygodnie – zjadliwie zauważyła Helena. – Wyjechał akurat wtedy, gdy wszystko wyszło na jaw.

Agnieszka spuściła wzrok. Sama była zaskoczona, iż Krzysztof wyjechał właśnie w dniu, gdy postanowiła wszystko wyznać rodzicom. Ale wytłumaczył, iż delegację ustalono dawno i nie da się jej odwo
Ania wzdrygnęła się na nowy podmuch wiatru wstrząsający szybą, gdy Świetlana wyciągała telefon, by umówić spotkanie, które mogło roztrzaskać jej świat na kawałki jak tamta ramka ze zdjęciem. Krople deszczu tłukły w parapet, jakby odliczały czas do spotkania, które może zmienić wszystko.

Idź do oryginalnego materiału