Wczesnym niedzielnym rankiem Adama obudził dzwonek. Zaspany sięgnął po telefon, ale ekran pozostawał ciemny. W tym momencie rozległo się ponowne pukanie do drzwi. Adam zerwał się z łóżka, wciągnął gwałtownie ubranie i pobiegł otworzyć. Każdy wie, iż gdy ktoś puka o świcie, to nie bez powodu.
– Cześć! Śpisz jak niedźwiedź. Co tak sterczysz? Nie cieszysz się na widok kolegi? – W progu stał jego przyjaciel ze studiów, Krzysiek Kowalski. – Mogę wejść?
– Krzysiek?! Skąd się tu wziąłeś? – Adam uściskał go mocno i wciągnął do mieszkania. – Nie dałeś znać, stary. Jak mnie znalazłeś?
– Byłem u twoich rodziców, mama dała mi adres. Powiedziała też, iż się rozwiódłeś i uciekłeś tutaj. Jestem tylko przejazdem. Celowo tak ułożyłem podróż, żeby cię odwiedzić. Prowadź, gdzie usiądziemy.
– Idziemy do kuchni, a ja tylko się umyję. Wstaw czajnik! – krzyknął, zamykając się w łazience.
Gdy wrócił, na stole stała butelka czerwonego wina, a Krzysiek kroił ser.
– Wybacz, trochę się tu rozgościłem. Masz pustą lodówkę. Głodówkę sobie zafundowałeś? Po to są przyjaciele, żebyś nie zdechł z głodu – pouczył go Krzysiek, składając kanapki.
– Wino? O tej porze? – Adam obrócił butelkę, by przeczytać etykietę.
– A kto nam zabroni? To tak symbolicznie, dla poprawy atmosfery.
Wypili, przegryzając kanapkami i jajecznicą. I wspominali, wspominali…
Krzysiek ożenił się jeszcze na studiach, i to z powodzeniem.
– Teść odszedł na emeryturę, więc teraz ja zarządzam firmą budowlaną. Tak, możesz zazdrościć. Starszy syn kończy liceum, młodszy jest w siódmej klasie. Życie mi się ułożyło – przechwalał się. – A o tobie już słyszałem. Nie znalazłeś swojej Asi?
– Pamiętasz? Nie, nie znalazłem.
– Tylko nie mów, iż żyjesz sam. – Krzysiek włożył do ust resztkę kanapki.
– Z synem. Właśnie pojechał do Oli na urodziny. Dzwonił wczoraj, wróci za parę dni.
Kiedyś przyjaciele odradzali Adamowi małżeństwo z Olą. Ale on się uparł. Wszystko przez to, iż przypominała mu Anię, Asię, jak ją nazywali. Jej syn od razu zaczął nazywać Adama tatą. I Adam też się do niego przywiązał. Ale małżeństwo nie przetrwało długo.
Ola gwałtownie wyszła ponownie za mąż. Z nowym ojczymem relacje Kacpra nie układały się najlepiej. Chłopak często uciekał do Adama. Ola oskarżała byłego męża, iż celowo przeciąga Kacpra na swoją stronę. Adamowi znudziły się te kłótnie, więc wyprowadził się do Krakowa.
– Kacper spędzał u mnie każde wakacje. Ola urodziła dziecko i nie miała dla niego czasu. A po maturze w ogóle się do mnie wprowadził – opowiadał Adam.
– Nieźle. „M jak miłość” może się schować. – Krzysiek dolali resztę wina.
– Nie, już się wszystko ułożyło. – Wypili.
– A ja miałem nadzieję, iż jednak ją znajdziesz. Taka miłość… – Krzysiek westchnął.
Adam milczał. Ostatnio rzadko wspominał tamtą miłość, ale Krzysiek przyjechał i wszystko odżyło.
Na dworcu obiecali sobie, iż nie stracą już kontaktu. Adam wrócił do domu, wyjął stary album i znalazł zdjęcie Ani. Wpatrywał się w nie łapczywie, mimowolnie wracając myślami do tamtych dni…
***
Krzysiek wyprosił u ojca starą toyotę i trójka przyjaciół pojechała na południe, do rodziny Darka. Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze trochę czasu – czemu nie odpocząć?
W Bieszczadach trwały właśnie zbiory jabłek i śliwek. Zaproponowano im pracę przy zbiorach. Dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą, zwłaszcza studentom. Od świtu zbierali owoce, a gdy upał stawał się nie do zniesienia, biegli ochłodzić się w górskim strumieniu.
Tam zobaczyli Anię. Siedziała na brzegu i wpatrywała się w dal.
– Asia czeka na swojego księcia – zażartował Krzysiek.
I tak już do niej mówili. Przyjaciele od dawna mieli dziewczyny, tylko Adam nie potrafił się na kimś skupić.
Krzysiek i Darek z krzykiem wskoczyli do wody i odpłynęli. A Adam podszedł do dziewczyny.
– Czekasz na rycerza na białym koniu? – zapytał żartobliwie.
Dziewczyna podniosła na niego oczy. Było w nich tyle bólu i smutku, iż Adam zaniemówił. Odwróciła się z powrotem ku wodzie. Adam usiadł obok, objął rękami kolana. Dziewczyna choćby tego nie zauważyła.
– Słyszysz? – zapytał Adam, wsłuchując się w szum strumienia.
– Woda opowiada historie – odpowiedziała.
Adam spojrzał na nią zdumiony. Powiedziała dokładnie to, o czym myślał. Tak siedzieli, słuchając szumu wody. Przyjaciele wyszli z rzeki i machali do niego, by do nich dołączył. Niechętnie wstał, otrzepał spodnie.
– Muszę już iść. Spotkamy się jutro? O tej samej porze? – zapytał z nadzieją.
Dziewczyna tylko krótko na niego spojrzała i milczała. Ale następnego dnia znowu była nad wodą. Poznali się. Jej imię wydało mu się najpiękniejsze na świecie – Ania. Ale gdy próbował dowiedzieć się o niej więcej, wstała i odeszła. Adam dogonił ją i w milczeniu odprowadził do domu.
Otaczała ją tajemnica, która przyciągała go jeszcze bardziej. Wieczorem podszedł pod jej dom i rzucił kamykiem w okno. Ania natychmiast wyszła. W krótkich spodenkach i rozpiętej bluzce wydała mu się jeszcze piękniejsza. Spacerowali nad strumieniem. Ania milczała, a Adam nie mógł przestać mówić, by ukryć swoje wzburzenie.
Słońce zachodziło, malując niebo na czerwono-pomarańczowo, a jego blask odbijał się w oczach Ani. Adam nie mógł się napatrzeć. Cieszył się, iż wziął aparat. Ale Ania nie chciała się odwrócić. W końcu wszedł do strumienia i nacisnął spust migawki. Ania nie zdążyła się odwrócić.
To zdjęcie było jedynym dowodem, iż nie śnił, iż naprawdę istniała.
Każdego wieczoru spacerowali nad wodą. Pewnego dnia odważył się i chciał ją pocałować. Ania nieTamtego wieczoru, gdy Adam patrzył w niebo, zrozumiał, iż miłość, choć utracona, pozostaje w nas na zawsze, a los czasem pisze historie bardziej niezwykłe niż te, które moglibyśmy sobie wymarzyć.