Zdecydował zaniedbać rodzinę
Kiedyś na wsi było wesoło, młodzież chodziła na potańcówki, a choćby do sąsiednich wiosek. Wtedy nie było internetu, więc bawili się, tańczyli, żartowali, a życie było zupełnie inne.
Wanda zakochała się w Jacku z sąsiedniej wsi. Pewnego dnia przyjechał na swoim starym motocyklu na zabawę i zobaczył Wandę – od razu stracił dla niej głowę. Delikatna, skromna dziewczyna, o czym świadczyły jej płonące policzki, gdy się do niej zbliżał.
— Franek, ta Wanda z kimś się spotyka? — spytał Jacek znajomego chłopaka.
— Nie, ale podoba się wielu. A co, zakochałeś się? — zaśmiał się Franek.
— Ładna dziewczyna, — mruknął Jacek, spoglądając na Wandę, i postanowił nie przegapić okazji.
Miłość przyszła, a sen odszedł
Muzyka grzmiała, a Jacek podszedł do Wandy i wziął ją za rękę, zapraszając do tańca. Cały wieczór nie odchodził od niej, czuoł, iż ona też go lubi.
Wyszli z klubu późno, księżyc świecił jasno.
— Wandzia, mam motocykl, podwiozę cię — zaproponował. — A jeżeli nie chcesz, możemy pójść spacerem.
— Boję się, lepiej pójdźmy.
Szli pod księżycem, trzymając się za ręce, i nikt nie był szczęśliwszy od nich. Wanda zakochała się od pierwszego wejrzenia. Nigdy wcześniej nie spotykała się z chłopakami, choć wiedziała, iż się podobają, ale jej serce było wolne.
Tego wieczoru Jacek odprowadził ją do domu, długo stali pod drzwiami, w końcu pożegnali się, a Wanda wbiegła do środka. Słyszała jeszcze, jak Jacek przejechał obok na swoim motocyklu, wracając do swojej wsi pięć kilometrów dalej.
— Więc taka jest miłość — myślała Wanda, kładąc się spać.
Sen nie przychodził, w głowie wciąż miał Jacka – przystojny, wysportowany, ciemnowłosy, ale z niebieskimi oczami.
— Nigdy czegoś takiego nie czułam — myślała. — choćby gdy Krzysiek mi się podobał w liceum, ale to gwałtownie przeszło.
Czas mijał, Jacek często przyjeżdżał, aż któregoś dnia powiedział:
— Wiesz co? Może cię ukradnę? Pobierzemy się.
— Po co? — zdziwiła się. — Przecież i tak chcę za ciebie wyjść.
— No to czekaj na swatów — roześmiał się Jacek, obejmując ją.
Życie rodzinne i przeprowadzka do miasta
Wkrótce przyjechał z rodzicami prosić o jej rękę, na furmance z dzwoneczkami i kolorowymi wstążkami, zupełnie jak za dawnych czasów.
Jacek był przystojny, więc Wanda zakochała się bez pamięci. Choć matka ostrzegała:
— Córko, wybrałaś sobie za pięknego chłopa. Ładni faceci to sami dla siebie…
— Mamo, kochamy się, wszystko będzie dobrze.
— Daj Boże — westchnęła matka, patrząc na zięcia, który też nie spuszczał oczu z ukochanej.
Mieszkali na wsi, ale młodzi ciągnęli do miasta, więc po trzech latach postanowili wyjechać. Mieli już małego synka.
— Jedźcie — mówiła teściowa. — Ja zajmę się chłopcem, Kuba już chodzi, będzie łatwiej. A co wy tu będziecie robić? W mieście praca, fabryki, osiedlicie się, choćby się cieszę. Potem zabierzecie Kubusia.
Wokół ludzie, młodzież wszędzie
Tak zrobili, zamieszkali w miasteczku, gdzie życie było zupełnie inne. Tłumy, mnóstwo młodych, wszędzie potrzeba rąk do pracy. Jacek gwałtownie dostał etat w fabryce, a Wanda w fabryce odzieżowej.
— Wandzia, wyobraź sobie, dali mi pokój w zakładowym hotelu. Będziemy mieli swoje miejsce! — ucieszył się mąż.
— Naprawdę, Jacuś? Tak się cieszę! Przywieziemy Kubusia, niedługo skończy trzy lata, zapiszemy go do przedszkola. Bardzo za nim tęsknię.
— Ja też.
Czas płynął. Kuba chodził już do przedszkola, rodzice pracowali.
— Jacek, chyba będzie drugie dziecko — powiedziała kiedyś Wanda.
— Cieszę się, gdzie jeden, tam i drugi — uśmiechnął się.
Drugiego syna, Piotrka, przywieźli już do swojego mieszkania, które dostał Jacek. Z czasem kupili meble. Wanda zajęła się dziećmi, mąż pracował. Ufała mu, ale on nadużywał tego zaufania. Nigdy się nie kłócili, Wanda żyła dla rodziny. Żyli spokojnie.
Starszy syn poszedł do szkoły, przybyło obowiązków. Oswoili się w mieście, mieli znajomych. W fabryce Jacka pracowało wiele kobiet. Z początku tylko zerkał, ale one same rzucały komplementy, zapraszały go żartem do siebie. niedługo zrozumiał, iż w każdym żarcie jest ziarno prawdy. Katarzyna, magazynierka, pewnego dnia powiedziała:
— Jacek, gdybym cię zaprosiła na urodziny, przyszedłbyś? — spojrzała mu w oczy.
— Czemu nie? Powiedz tylko gdzie i kiedy?
Po tych urodzinach wpadł w nieodpowiedni rytm. Zdradził żonę raz, potem ruszyło się lawiną. Zaczął się rozpadać. Spotykał się nie tylko z Katarzyną, ale i innymi. Zdradzał żonę na lewo i prawo, a gdy Wanda spytała:
— Dlaczego tak późno wracasz? Wcześniej tak nie było — wymyślił od razu: — Dużo pracy, jestem dobrym specjalistą, szef często każe zostawać.
Jeśli ktoś kocha, nie zdradzi
Wanda wierzyła naiwnie, ale pewnego dnia kobiety w pracy otworzyły jej oczy.
— Wanda, nie widzisz, iż twój mąż to kobieciarz? Nie tylko w fabryce, ale i u nas ma romanse.
— Jak to? jeżeli ktoś kocha, nie zdradzi — odpowiedziała.
— Jak to? Cicho! Jesteś naiwna, Wanda.
Wieczorem była rozmowa z mężem. Była w szoku, gdy choćby się nie tłumaczył.
— Tak, czasem spotykam inne. Ale to twoja wina. Zawsze zajęta dziećmi. Mnie już nie potrzebujesz.
— A kiedy cię potrzebuję, skoro tylko przychodzisz spać? — powiedziała zmartwiona.
Rozwód
Pewnego dnia Jacek wrócił i oświadczył:
— Koniec, Wanda. Odchodzę do młodej. — Zaczął pakować rzeczy.
Nie była zaskoczona. Od dawna czuła, iż tak się stanie. Sama też nie chciała już wybaczać. Słyszała o nim wiele, ale milczała. Nigdy sama by nie zdecydowała się na rozwód, uważała to za wstyd. Ale mąż postanowił,Wanda spojrzała na drzwi, które zamknęły się za nim, i w jej sercu zagościła cisza – w końcu była wolna.