Komiksy Marvela nie przestają być przytłaczające, ale z każdym kolejnym jest mi coraz łatwiej. Tym razem na warsztat trafił Amazing Spider-Man: Świat bez miłości wydawnictwa Egmont. Jak wypadł?
Świat bez miłości to komiks, w którym Peter Parker przechodzi kryzys. Trudno jest mu się odnaleźć w roli Spider-Mana, a w życiu prywatnym nad głową wiszą mu rachunki i kłótnie z bliskimi osobami. W tym wszystkim toczy się wojna o terytorium między Tombstone’m a Rose’m, w której Pajączek w wyniku manipulacji wykonuje inne ruchy, niż by chciał.
Komiks jest bardzo ładnie wyważony pomiędzy walką ze złoczyńcami a osobistymi zmaganiami bohatera. Z jednej strony czuje się kryzys Pajączka, z drugiej akcja jest naprawdę energetyzująca. Muszę przyznać, iż postać Tombstone’a kojarzyłam wcześniej raczej słabo, a okazał się całkiem ciekawym złolem. Znajduje się tutaj moment na retrospekcję w jego dzieciństwo i chociaż jest ona dość powierzchowna, to do całej historii pasuje ładnie.

Podoba mi się też, jak wizualnie pokazana jest bezsilność Spider-Mana. To zawsze postać rysowana bardzo dynamicznie – bo który superbohater nie jest? Już na pierwszych stronach jednak rysunki są ekspresywne i przyjemnie się wyróżniają.
Jeśli jednak chodzi o samą kreskę i kolorystykę, to jest raczej przeciętnie. Nie jest brzydko ani nudno, ale warstwie wizualnej zdecydowanie brakuje jakiegoś pazura. Patrzę na stertę innych komiksów Marvela, które wypożyczyłam w biblioteki, aby dzielnie nadrabiać ten świat – wszystkie wyglądają podobnie. Nie oczekuję, iż każde wydanie zachwyci mnie jak Moon Knight, ale ten zeszyt nie przyciągnął mojegow wzroku na dłużej.
Świat bez miłości przyciąga za to uwagę. Niedługo pojawią się kolejne tomy z tej serii, a pierwszy tom skończył się w świetnym miejscy, aby zachęcić do dalszego czytania. Może nie czekam z wytęsknieniem, ale po dalsze części sięgnę z przyjemnością.
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Egmont. Dziękujemy!
Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki. Wydawnictwo Egmont.