Miłość bez możliwości bliskości

twojacena.pl 2 tygodni temu

Miłość bez prawa do bliskości

Hanna Nowak poprawiła biały fartuch i spojrzała na zegarek. Do końca zmiany zostały jeszcze cztery godziny, ale zmęczenie już dawało o sobie znać. Na oddziale neurologicznym panował zwykły harmider – pielęgniarki krzątały się między salami, a rodzice pacjentów szeptali w kątach.

„Doktor Nowak, ma pani gościa” – oznajmiła młoda pielęgniarka Kasia, zaglądając do gabinetu.

„Kto konkretnie?”

„Krewny pacjenta z siódmej sali. Chyba Kowalski.”

Hanna skinęła głową i odłożyła historię choroby, którą studiowała. Kowalski. To nazwisko sprawiło, iż jej serce zabiło mocniej, choć za wszelką cenę starała się panować nad emocjami.

Do gabinetu wszedł wysoki mężczyzna po pięćdziesiątce z siwymi skroniami i zmęczonymi brązowymi oczami. Marek Kowalski trzymał w ręce torbę z owocami i wyglądał na zaniepokojonego.

„Dzień dobry, doktor. Jak tam moja żona?”

„Proszę usiąść.” Hanna wskazała krzesło przed biurkiem. „Stan Jolanty jest stabilny. Dobrze reaguje na leczenie.”

Marek odetchnął z ulgą i przesunął dłonią po włosach.

„Dzięki Bogu. Przez cały tydzień się martwiłem. Kiedy dostała ataku, myślałem, iż ją tracę.”

Hanna patrzyła na niego i czuła znajomy ból w piersi. Ból, który zamieszkał tam pół roku temu i nie dawał spokoju ani w dzień, ani w nocy.

„Marek, twoja żona to silna kobieta. Udar był niewielki, mowa już wraca. Przy odpowiedniej opiece wróci do normalności.”

„Dziękuję za wszystko, co pani robi.” Spojrzał jej prosto w oczy. „Wiem, iż poświęca pani Joli więcej uwagi niż innym lekarze. Ona mi o tym mówiła.”

Hanna odwróciła wzrok. Tak, rzeczywiście angażowała się bardziej niż powinni. Ale nie z powodów zawodowych, tylko przez poczucie winy, które ją gryzło.

„To moja praca. Każdy pacjent zasługuje na uwagę.”

„Mimo to – dziękuję. Mogę ją odwiedzić?”

„Oczywiście. Tylko niech pan jej nie przemęcza.”

Marek wstał, ale nie spieszył się z wyjściem.

„Doktor, mogę zadać pani osobiste pytanie?”

Hanna zesztywniała.

„Słucham.”

„Jest pani zamężna?”

Pytanie zawisło w powietrzu. Patrzyła na Marka i wiedziała, iż to nie zwykła ciekawość. W jego oczach było to samo uczucie, które dręczyło ją samą.

„Nie” – odparła cicho. „Nie jestem.”

„Rozumiem. Przepraszam za nietakt.”

Skierował się ku drzwiom, ale na progu się odwrócił.

„Hanno, chciałem powiedzieć… Gdyby okoliczności były inne…”

„Nie trzeba.” Przerwała mu. „Proszę, nie mówmy o tym.”

Marek skinął głową i wyszedł. Hanna została sama, czując, jak łzy napływają do oczu. Podeszła do okna, za którym pluskał wiosenny deszcz.

Wszystko zaczęło się w październiku, gdy Jolanę przywieziono z pierwszym atakiem. Wtedy to był lekki udar, gwałtownie doszła do siebie. Ale Marek przychodził codziennie – przynosił jej domowe jedzenie, czytał książki, opowiadał nowinki.

Hanna początkowo obserwowała tę rodzinną idyllę z ciekawością. Taka troska rzadko się zdarzała w jej praktyce. Zwykle krewni odwiedzali pacjentów od święta, a niektórzy nie mieli nikogo.

Z czasem jednak zaczęła wyczekiwać jego wizyt. Nasłuchiwała głosu na korytarzu. Szukała pretekstów, by być przy siódmej sali, gdy on tam był.

A on, zdawało się, też ją zauważał. Pytał o leczenie, dziękował za starania, czasem rozmawiali o książkach czy filmach. Nic niewłaściwego – zwykła ludzka rozmowa.

Ale uczucia nie pytają o pozwolenie. Wchodzą do serca, nie oglądając się na okoliczności.

Jolanta wypisała się po trzech tygodniach. Hanna myślała, iż to koniec, i próbowała zapomnieć o tym dziwnym wzruszeniu, które budził w niej Marek.

W lutym jednak nastąpił kolejny udar – tym razem poważniejszy. Przyjechała karetką, a Marek był blady jak ściana.

„Doktor, proszę ją uratować” – błagał, gdy Hanna wyszła z reanimacji. „Ona jest dla mnie wszystkim. Jesteśmy razem trzydzieści lat.”

Trzydzieści lat. Hanna powtórzyła tę liczbę w myślach. Trzy dekady małżeństwa, wspomnień, przyzwyczajeń, miłości. A co miała ona? Puste mieszkanie, pracę i nieodwzajemnione uczucie do cudzego męża.

„Zrobimy, co w naszej mocy” – obiecała.

I robiła. Konsultowała się z kolegami, studiowała nowe metody, sprawdzała każdy szczegół stanu pacjentki. Jolanta nie była tylko chorą – była żoną człowieka, którego Hanna kochała bez prawa na wzajemność.

Dziwna to była miłość. Tajna, niewypowiedziana, skazana na klęskę. Widywali się tylko w szpitalu, tylko przy okazji choroby jego żony. Rozmawiali wyłącznie o medycynie. Ale między słowami wisiało coś więcej – coś, czego nie wypadało nazwać.

„Doktor Nowak” – głos pielęgniarki wyrwał ją z zamyślenia. „Pacjentka z siódmej sali pyta o panią.”

Westchnęła i poszła do Jolanty. Kobieta leżała w łóżku, przeglądając magazyn. Mimo choroby wyglądała zadziwiająco dobrze – krótkie siwe włosy starannie ułożone, delikatny makijaż.

„Doktor, proszę usiąść” – Jolanta odłożyła gazetę. „Chcę z panią porozmawiać.”

Hanna sięHanna pochyliła się nad pacjentką, gotowa na każde słowo, które miało zmienić ich wszystkie życia, choć wiedziała, iż w tej historii nie będzie idealnego zakończenia – tylko prawda, ból i ciche przyzwolenie losu.

Idź do oryginalnego materiału