Wrogie pomysły mogą okazać się remedium na kryzys – recenzja komiksu „Superman: Supercorp”, t. 1

ostatniatawerna.pl 1 miesiąc temu

Nowe rozdanie

Era Bendisa powoli dobiegła końca,doświadczenie przygód z Jonem… no cóż, było eksperymentem i ukazało, iż jednak jego ojciec to adekwatny Supek. Z kolei Dark Crisis, teoretycznie, zrestartował wszystko. Teraz, gdy tajemnica tożsamości Clarka została przywrócona, zaczyna się era Joshua Williamsona.

Nowa seria Superman rozpoczyna się w momencie powrotu Clarka Kenta na Ziemię po wydarzeniach ze Świata Wojny. Metropolis jest w dobrych rękach – rodzina Supermana skutecznie radzi sobie z zagrożeniami, Lois Lane awansuje na redaktorkę naczelną Daily Planet, a Lex Luthor w końcu trafia za kratki i co najdziwniejsze, chce dać swojemu zaciekłemu wrogowi firmę swojego życia. Tak oto powstaje Supercorp – organizacja zmieniająca świat na lepsze. Jednak, czy Lex działa zgodnie z prawem? Czy nie kryją się za tym złe intencje. Podobnie jak Waida, Clark Kent Williamsona jest osadzony we współczesności, ale tutaj jego duch jest bardziej wyważony i trzyma się pewnej tradycyjnej formy. Szczególnie relacja Clarka z Lexem została tu poprowadzona świetnie – pełna napięcia, wzajemnej nieufności i psychologicznej głębi.

Antagoniści może z początku wypadają blado, ale akcja jest tutaj bardzo szybka. Warto też wspomnieć o Jimmym Olsenie, który wplątuje się w bardzo dziwny związek z Silver Banshee. Seria to rollercoaster konfrontacji, humoru i momentami choćby grozy.

Trochę słodkiej posypki

Po sukcesach Jamala Campbella przy Naomi i Far Sector, artysta trafia dokładnie tam, gdzie powinien – rysuje spektakularne panoramy Metropolis w najnowszym tomie. Dawno żaden rysownik nie pasował tak dobrze do Człowieka ze Stali.

Oprawa graficzna tego tomu to absolutna czołówka i jeden z największych atutów całej serii. Jamal Campbell odpowiada tu za wszystkie aspekty wizualne – od szkicu, przez tusz, aż po kolory – co daje spójny, przemyślany efekt końcowy. Jego styl łączy nowoczesność z lekką, stylizowaną kreską, przywodzącą momentami na myśl Eda McGuinnessa. To połączenie kreskówkowej energii z wyczuciem detalu sprawia, iż Campbell doskonale odnajduje się w świecie Supermana.

Sceny akcji – jak choćby atak pasożytów przypominających zombie – są dynamiczne i efektowne, a bardziej nastrojowe momenty, takie jak zjawy unoszące się wokół Silver Banshee podczas jej krzyku, świetnie budują atmosferę. Campbell nie tylko rysuje efektownie, ale potrafi też oddać emocje postaci w sposób klarowny i ekspresyjny. Każdy komiks DC powinien wyglądać tak dobrze.

Idź do oryginalnego materiału